Zalatana
Top

Wybór hotelu jest sprawą bardzo indywidualną i uzależnioną od wielu czynników. Od tego, czy chcemy mieszkać w centrum, czy poza, czy jedziemy z dziećmi, czy sami, czy preferujemy wysoki standard, all inclusive, czy szukamy raczej miejsc z dala od turystów. Wybierając się do Meksyku, spędziłam sporo czasu, przeglądając różne oferty, czytając fora podróżnicze, recenzje i tzw. „polecajki”. Na tej podstawie skompletowałam moją listę miejsc, do których wybraliśmy się na nocleg, czy krótki pobyt. Oczywiście życie weryfikuje i nie wszystko było bajką przedstawioną na stronach Internetowych, znalazły się jednak i takie miejsca, do których sama mogłabym jeszcze powrócić. Hotele obejmują głównie okolice Tulum i Cancun, oraz wyspy Holbox i Isla Mujeres. Oprócz tych, w których byliśmy, przedstawię też inne propozycje do rozważenia. Odwiedziliśmy m. in:.

Tubo Tulum – hostel niezwykle ciekawy, ze względu na „pokoje” w kształcie tuby

Casa Nawal Tulum – w stylu boho, luźna atmosfera, ciekawy.

Joy Tulum – cabany w dżungli, ciekawe doświadczenie, basen, brak klimy.

Ahau Tulum – nie byliśmy w środku, ale piękny (drogi).

Suites Malecon Cancun – wart polecenia, poza zona hotelera, dobra cena.

Sueno Maya – na wyspie Isla Mujeres – tani, warunki średnie, nie było ciepłej wody:). Za to piękny taras na dachu:).

Isla Bonita – na wyspie Holbox. Kolor ścian przywoływał na myśl przybytek dla „Pań Lekkich Obyczajów”, ale ogólnie warunki na plus.

Jest jakiegoś rodzaju magiczny magnetyzm w dalekim podróżowaniu i powracaniu kompletnie odmienionym

Kate Douglas Wiggin

Tubo Tulum

Miejsce to przykuło moją uwagę głównie ze względu na swoją nazwijmy to nietuzinkowość.  Hostel położony jest przy ulicy, natomiast klimat, jaki panuje w środku, sprawia, że czujemy się jak w dżungli.  Jest to chyba najbardziej oryginalny hostel na Riviera Maya. Do wyboru macie pokoje – tuby betonowe jedno, dwuosobowe, namioty. Nie jest to raczej opcja rodzinna. W tubie z ledwością mieszczą się dwie osoby. Nie będzie to też dobra opcja dla tych, którzy mają klaustrofobię. Jest tylko łóżko. Nie ma tu szafek, zatem ciuchy trzymaliśmy w plecaku, lub w „dziurze pod łóżkiem”.

Łazienki, kabiny prysznicowe są do wspólnego użytku. Moim zdaniem bardzo ciekawe, bez sufitu, za to można podziwiać rośliny, spotkać gekona i owady:), zatem podkreślę raz jeszcze zbawienną rolę repelentu. Plusy? Jak już wspomniałam dżungla w środku miasta ze wszystkimi odgłosami, jakie można sobie wyobrazić. Bardzo lubię klimat łazienek na wolnym powietrzu, gdzie pnącza wchodzą pod prysznic, ceramiczne zlewy, roślinność.  Pomimo ciasnoty, łóżko jest bardzo wygodne i jest klimatyzacja. Można wypożyczyć rower, który nie jest nowy, za to praktyczny i tani. Są też warunki do zrobienia sobie śniadania, czy obiadu. Naczynia są wspólne, zatem należy po sobie posprzątać. Wieczorem można usiąść w hamaku, czy na kanapie, lub przy barze z książką, czy drineczkiem. Przy okazji, jeśli ktoś jest towarzyski, możecie spotkać tutaj ludzi niemal z całego świata i zawrzeć nowe znajomości. Cennik i opcje zakwaterowania, znajdziecie tutaj. Hostel ma dobre opinie, ostatnio sprawdziłam 8/10. Osobiście daję mu 9/10.O czym warto pamiętać, żeby się nie zdziwić? O własnych ręcznikach i środkach do mycia. Mydło w płynie jest, za to często brakowało papieru toaletowego, ot taka proza życia:). Większośc hoteli, jakie przeglądałam nie jest opcją dla rodzin z dziećmi i nie ma all inclusive. W Tulum większość hoteli będzie miała tabliczkę „adults only”.  Przypomnę też, że w Meksyku, nie płuczemy ust wodą z kranu, tylko kupowaną w butelce.Hm…to może wyjaśniać częściowo braki papieru:). Podsumowując fajna opcja dla par lub samotników, ciekawe doświadczenie, tanio.( cen nie podaję, bo się zmieniają – do wygooglowania na stronie).

Casa Nawal

Przy jednej z najpiękniejszych plaż w Tulum, Paraiso Beach, znajduje się nietypowy resort. Casa Nawal.  Hotel zbudowany zgodnie z filozofią życia na łonie natury. Utrzymany w charakterze boho, położony podobno w miejscu kultu religijnego Majów, co nadaje mu nieco tajemniczości. Hotel jest nietypowy, gdyż apartamenty, to namioty rozłożone na wysokich palach, na plaży Paraiso. Wokół znajduje się też piękny ogród, w którym są rzeźby, lustra, paleniska, mnóstwo zieleni. Sprzyja zapewne medytacjom i nazwijmy to „wglądzie w głąb siebie”. W przeciwieństwie do Tubo Tulum, nie jest to opcja niskobudżetowa. Za noc płaciliśmy około 450 PLN (bez wyżywienia). Aktualne ceny znajdziecie na stronie hotelu, lub na booking. com. Czy był wart swojej ceny? I tak i nie. Z jednej strony, namiot w stylu boho, pięknie urządzony w środku, z klimatyzacją, dużym wygodnym łóżkiem.

Bardzo ładne otoczenie. Każdy domek ma prywatny taras, klimatyzację, wentylatory sufitowe, czystą pościel i jest ozdobiony lokalnymi dziełami rzemieślniczymi. Dobre jedzenie. (zjedliśmy obiad i śniadanie), łazienki na wolnym powietrzu. Piękne zachody słońca i przy odrobinie szczęścia tęcza:).  Z drugiej strony, jeśli szukacie miejsca na pobyt z rodziną, to chyba nie bardzo. Atmosfera sprzyjająca zabawie, imprezki przy barze, drogo. Porcje małe. Za namiot z widokiem na morze dopłaciliśmy, a okazało się, że widok jest…z boku i w dodatku na kupę alg, które po prostu niemiłosiernie śmierdzą, a nikt ich akurat nie sprzątał. Oczywiście algi nie są wszechobecne, ale była pora deszczowa i taki czas. Hotel oferuje również apartamenty – domki z basenami, jeśli ktoś nie jest zwolennikiem namiotu. Jest tam też odrobina prywatności, bo domki są odgrodzone, każdy ma klucz do swojej mini posiadłości.  Podsumowując – jeśli chcecie spędzić noc na plaży w namiocie, poczuć, że żyjecie „w zgodzie z naturą”, wieczorem zasiąść przy ognisku, pospacerować po pięknym ogrodzie i nie przeszkadza Wam to, że do łazienki trzeba przejść pół ogrodu, do WC również, lubicie luźny klimat, wyluzowanych ziomeczków itd. to miejsce jest dla Was. Miejsce w hotelu warto zarezerwować z wyprzedzeniem, bywa oblegany, zwłaszcza w sezonie.

Joy Tulum

Miejsce to, wspominam chyba najlepiej, chociaż ma również swoje minusy. Położone pośrodku dżungli cabany, tworzyły mini miasteczko, które bardzo przypadło mi do gustu. Należący do grupy hoteli butikowych Joy Tulum, jest hotelem dla dorosłych. Nie, żeby miały się w nim odbywać „Dantejskie sceny”, ale taka kategoria.

Domki typu Cabanas, zaopatrzone są w wiatraki, W środku, znajduje się łóżko z moskitierą, niewielkie szafki na położenie rzeczy. Nie ma klimatyzacji i nocą bywa duszno, wiatraki nie działają tak, jak powinny i niestety to jest główny minus. Są niewielkie okna, chociaż to chyba nie jest odpowiednie słowo – otwory w cabanie zaopatrzone w kratę.  Niemiłosiernie tną komary, zaraz po zmroku, pod prysznicami rankiem i wieczorem z lampek z trawy spadają robaczki ( niegroźne, żyjemy i one też chcą tam żyć:).

Poza tym, jak już wiesz, że tam są to czekasz, aż spadną :). Mieszkaliśmy sobie ładnie razem w symbiozie.  Łazienki są dzielone, prysznice na wolnym powietrzu do wspólnego użytkowania. Duża kuchnia polowa, z aneksem do gotowania. lodówką, gdzie można włożyć kupione przez siebie produkty. Opcja ze śniadaniem też wchodzi w grę, śniadanka w formie bufetu: dżem, chleb, kawa, herbata i tyle, ale wystarczy.  Obsługa bardzo miła, jest też opcja zostawienia prania na portierni. Jest do odebrania za dzień, lub dwa w zależności od pogody ( czyt. „jak wyschnie”). W ogrodzie znajduje się basen. Bardzo lubiliśmy tu siadywać wieczorami, czasami przylatywały kolibry i inne ptaki, dużo zieleni. Dla aktywnych jest opcja wypożyczenia roweru. Oczywiście zardzewiałego, ale na chodzie. Do miasta i na plażę dojechał:), a że zardzewiały? – taki klimat:). Podsumowując, jest to opcja dla tych, którzy podróżują niskobudżetowo, nie boją się owadów (zaznaczę, że w pokojach jest bardzo czysto i moskitiera wystarcza), cenią sobie doświadczenia z naturą w tle, (chociaż akurat trafiliśmy na imprezowiczy, którzy „jarali trawę” od rana do wieczora. Nawet myślałam, że chorzy:))), bo kaszleli niemiłosiernie). Mnie bardzo się podobało.

Suites Malecon Cancun

Bardzo ładny hotel, położony poza Zona Hotelera, zatem tańszy od tych w centrum. Suites Malecon Cancun – duży hotel, w pobliżu galerii handlowej (konkretnie to przechodziliśmy przez nią, chcący dostać się do pokoju). Z pięknym widokiem oraz nieobleganym basenem. Bardzo miła obsługa, przystępna cena. Pokoje bardzo czyste, zadbane. Minusy? z daleka od popularnych resortów i w związku z tym od obleganych plaż. Żeby dojechać do Zona Hotelera, trzeba wynająć taksówkę, lub samochód. Jeśli macie w planie odwiedzić plaże w Cancun, po dotarciu na Zona Hotelera, śmiało można podróżować autobusem. W hotelu oprócz basenu, znajdziecie miejsce do czytania tv i wi fi. Bardzo przyjemne miejsce, które zostawiliśmy na koniec naszej podróży.

Ahau Tulum

Hotel, który zasłynął głównie ze znajdującej się u wejścia rzeźby. To piękny hotel, zbudowany w minimalistycznym stylu. Poza wspaniałą plażą, czeka Was kuchnia, serwujwcąca specjaly z ryb i owocow morza. Podobnie jak wiele hoteli w Tulum, tak i ten nie przyjmuje dzieci, nie ma też all inclusive. Hotel znany jest z organizacji festiwalu Art With Me, gdzie sztuka spotyka się z muzyką. To właśnie na ten festiwal Daniel Popper przygotował rzeźbę Ven a La Luz. Rzeźba została dość mocno zniszczona podczas huraganu. Na szczęście, Danielowi udało się ją zrekonstruować, a nawet dodał kilka nowych akcentów. Dziś stanowi Instagramową atrakcję turystyczną, do której ustawiają się kolejki turystów. ( by the way, zdjęcia najlepiej robić w południe, gdy rzeźba jest oświetlona, z drugiej strony wówczas są kilometrowe kolejki, my zrobiliśmy dwa podejścia:). Hotel piękny, położony w dzielnicy, gdzie znajdziecie również słynny znak „follow yoyr dreams” i tysiące miejsc na zdjęcia. Tutaj sprawdzicie dostępność i aktualne ceny, a kolejkę do zrobienia zdjęcia przy hotelu, możecie obejrzeć tutaj:).

Sueno Maya

Hotel – największe rozczarowanie, chyba tak mogę to nazwać, chociaż być może mieliśmy pecha. Zacznę może od plusów. Położenie w centrum miasta. Mogliśmy spacerować uliczkami po wyspie Isla Mujeres i delektować się klimatem, który wieczorem był wyjątkowy. Miła obsługa, możliwość zostawienia prania i odebrania go na recepcji. W pobliżu sklepy, pralnie, jeśli ktoś chciałby sam wyprać rzeczy. No i bardzo ładny taras widokowy na dachu (odkryłam go chyba dwa dni przed naszym wyjazdem z wyspy). Tutaj plusy się kończą, a nie:), dodam, że był stosunkowo tani. Poza tym. Pokój dwuosobowy, ciemna nora z oknem z widokiem na ścianę, brak ciepłej wody i pani/ pana sprzątających. Zupełnie nie wiem, po co komu okno na ścianę?. Co do sprzątania. Generalnie nie mam zbyt dużych wymagań i mogę posprzątać sobie sama, ale przynajmniej ciepła woda by się przydała. Niestety nic z tym nie udało się zrobić, pomimo zgłaszanych problemów. Nie jestem nawet pewna, czy zostałam zrozumiana, bo „inglisz” był średniawy, nawet u pracowników na portierni. Dodam jedynie filmik z tarasu, bo reszty nie ma co pokazywać. Generalnie. Nie polecam, chyba, że ktoś trafi na inny pokój, w którym być może jest ciepła woda?

Isla Bonita

Holelik, w którym mieszkaliśmy na wyspie Holbox. Od razu powiem, że oceniam na plus, choć początek nie był za dobry. Isla Bonita – niewielki hotelik z ograniczoną dość mocno liczbą pokoi, na pierwszy rzut oka przypominał nieco Dom Panien Lekkich Obyczajów, może za sprawą kolorów ścian (różowe), rozbawiła mnie jeszcze obecność młodych ludzi jedzących pizzę przy basenie tuz pod napisem „nie spożywać posiłków przy basenie”. Hotel obeszliśmy dookoła chyba ze trzy razy, zanim trafiliśmy na „recepcję”, to jest do pokoiku, gdzie mieszkała „Pani Zarządzająca”. Kiedy udało nam się wreszcie odszukać miejsce zameldowania i Pani Zarządzająca otworzyła drzwi w „piżamkach”, lekko jeszcze zaspana, dowiedzieliśmy się, że pokój „not ready”. Zakładając, że zameldowanie było od 15.00 a my byliśmy po spodziewaliśmy się, że będzie” ready”, ale nie.  No cóż, zdarza się, trzeba być człowiekiem i zrozumieć. Po dwóch godzinach czekania przestałam rozumieć i mój w…w, widoczny był z daleka. Wreszcie doczekaliśmy się pokoju i nic już nie było ważne. To teraz pozytywy:). Pokój czysty, z aneksem kuchennym, dużą szafą, klimatyzacją, wiatrakiem i wi fi. Fajny basen.  Cena też przystępna. Wszędzie blisko. Na plażę, do lokalnych sklepików i barów. W rozrachunku końcowym, polecam:).

Hotele, które brałam pod uwagę

Jak już wspomniałam, przed wyjazdem zrobiłam solidny research hoteli. Jeśli chcecie przeglądnijcie na spokojnie jeszcze te opcje. Patrzyłam na ceny, ale też na klimat, wyjątkowość:). Opcje dotyczą Tulum i wyspy Holbox,

Hotel Piste – blisko ruin Chichen Itza

Turquise Petit Hotel Tulum

Cenote Casa Tortuga Tulum – ciekawy

Huaya Camp

Cinco Tulum

Holistika Tulum

Playa Esperanza Hotel Tulum

Pocha Tulum

Esduma Nativa Hotel Tulum

Mangle Eco Hotel

Live Tulum

Bambu Gran Palas

Nativus Glamping & Cenote Tulum

Maka Hotel Boutique

Coco Tulum

Tulumena

Diamonte

Holbox

Spiryt Villas Flamingo

Hm Plapa del Mar

Casa Blatha

dodaj komentarz