Zalatana
Top

Caminito del Rey, od początku było na naszej liście nietypowych atrakcji Andaluzji. Nie mieliśmy jednak szczęścia i kiedy wybraliśmy się pierwszy raz, żeby wyruszyć słynną Trasą Króla „odbiliśmy się od drzwi, a raczej od skały”. Trasa była tymczasowo zamknięta i  nigdzie nie mogliśmy znaleźć informacji, kiedy ponownie będzie otwarta. Wreszcie z pomocą przyszedł Pan z biura turystycznego, który stwierdził, że ponownie otwarcie, nastąpi w dniu 17 grudnia, a wie, bo jest w stałym kontakcie z pracownikami Caminito del Rey. Nie zastanawialiśmy się zbyt długo i wczesnym rankiem wyruszyliśmy sami. Ale po kolei…

Jeśli Ty nie spełnisz swojego marzenia, ktoś inny zatrudni Cię, żebyś pomógł mu spełnić jego

Dhirubhai Ambandi

Najniebezpieczniejszy szlak na świecie

Prowadzący wzdłuż skalistego wąwozu  Desfiladero de los Gaitanes szlak , przez który przepływa rzeka Guadalhorce, przez długi czas uchodził, za jeden z bardziej pożądanych wśród miłośników wspinaczki górskiej, ale też niebezpiecznych na świecie. Trudno się dziwić. Zbudowany z cementu i piasku chodnik, oparty na metalowych wspornikach rok po roku niszczał.

Całe jego odcinki odpadały, tworząc jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc do wspinaczki na świecie. Ogółem na trasie zginęło 5 osób. Ostatni wypadek śmiertelny miał miejsce w 2000 roku. Wtedy to trasa została zamknięta. Po remoncie ponownie otwarto ją w 2015 roku. Dziś jest to miejsce dostępne praktycznie dla każdego. Jedynie dzieci do lat 8 nie mogą korzystać z tej, nazwijmy to atrakcji. Obowiązkowy jest za to kask. Nie wolno korzystać z selfie sticków. Poza tym, nie ma specjalnych wymagań, czy obostrzeń (póki co, tylko covidowe). Ślady dawnej trasy, możemy „podziwiać” po drodze. Muszę przyznać, że mrozi krew w żyłach…

Odrobina historii

Droga Króla, powstała na początku XX wieku. Inicjatorem budowy, było przedsiębiorstwo Sociedad Hidroeléctrica del Chorro, zajmujące się produkcją energii elektrycznej i dostarczaniem jej do pobliskiej Malagi. Szlak miał służyć, jako przejście pomiędzy dwoma spadami rzeki Salto del Gaitanejo i Salto del Chorro, gdzie zbudowano tamę.

Jego zadaniem miał być głównie transport materiałów. Ciekawostkę stanowi fakt, że w jego budowę zaangażowani byli więźniowie skazani za najcięższe przestępstwa. W 1921 roku, trasę tą po raz pierwszy przeszedł król Alfonso III, stąd też nadano jej wkrótce nazwę Caminito del Rey, czyli Trasa Króla.

Jak dotrzeć na miejsce i wskazówki praktyczne

Caminito del Rey, znajduje się niecałe 50 minut od Torremolinos. Dojazd samochodem z Malagi, oraz większości miejscowości na Costa del Sol (np. Marbella, Fuengirola, Mijas, Almuñécar) zajmuje od 40 minut do 1,5 h (50 – 130 km). Droga jest prosta i przyjemna. Jeśli wybieracie się autem, najlepiej dotrzeć w pobliże restauracji Restaurante el Kiosko. Tam też na parkingu można zostawić samochód. Wejście do Caminito, znajduje się tuż obok. Można również zatrzymać się kilka metrów wcześniej, tuż przy drodze i przejść tunelem wydrążonym w skale. Różnica? Wejściem przy restauracji idziecie około 2.5 km. Tunelem 1.5 km.

Jeśli akurat nie będzie wolnych miejsc do parkowania, możecie podjechać odrobinę dalej, za tamę i tam znajdziecie darmowy parking. Oczywiście przed wjazdem do Caminito jest duży płatny parking. To tez opcja w razie, gdyby nie było miejsca. Na płatnym raczej zawsze się znajdzie.

Informacje praktyczne:

  • wygodne buty typu adidasy w zupełności wystarczą
  • warto zabrać ze sobą przekąski i coś do picia, przyjemnie jest zatrzymać się i zjeść z widokiem
  • na trasie mocno wiało, zatem coś pod szyję, szalik, czy apaszka mogą się przydać (mówię o porze jesiennej, czy zimowej)
  • wstęp 10 euro bez przewodnika i 18 euro z oficjalnym przewodnikiem – poza sezonem, bilety bez problemu kupicie w kasie tuż przed wejściem
  • dzieci do lat 8 nie mogą brać udziału w wyprawie
  • obowiązuje zakaz używania selfie sticków
  • obowiązuje nakaz noszenia kasku
  • zakaz palenia papierosów i rzecz oczywista wyrzucania śmieci
  • cała trasa to około 2.5 godziny spaceru, z których każda minuta będzie warta wydanych 10 euro:)
  • jeśli chcecie uniknąć tłumów, radzę wybrać się rankiem, im później, tym więcej ludzi na trasie
  • zanim wybierzecie się w podróż monitorujcie sytuację na oficjalnej stronie, miejsce może być czasowo zamknięte, np. z powodu złej pogody, lub innych czynników
  • najlepszym źródłem informacji, są biura turystyczne, oferujące wycieczki, nawet, jeśli na stronie oficjalnej nie ma żadnych informacji, oni zawsze są doinformowani z pierwszej ręki

trasa mierzy 7.7 km, na jej pokonanie w spokojnym tempie potrzeba około 2 godzin, włączając przystanki na podziwianie widoków i jedzenie:)

kupując bilet od razu możecie kupić bilet na autobus, który zawiezie Was w miejsce, z którego wyruszyliście  w cenie  1.55 euro od osoby

jeśli zapomnicie kupić biletu, nie martwcie się, można zrobić to również u kierowcy

na trasie nie ma WC

po przejściu trasy, napotkacie restaurację, WC i straganik z przekąskami i piciem

trasa jest jednokierunkowa (chociaż mijali nas ludzie idący w kierunku przeciwnym…)

po drodze nie ma żadnych sklepików z jedzeniem, czy piciem

osoby z lękiem wysokości mogą chwilami czuć się niepewnie

Czy warto?

Zdecydowanie tak. Jest to jedna z ładniejszych tras, którymi chodziliśmy, będąc w górach. Nie jest specjalnie wymagająca, a widoki zachwycają na każdym kroku. Po drodze zobaczycie krążące nad głowami ptaki łowne, zatopione w skałach skamieliny, przepiękne wąwozy o nazwach Desfiladero de Gaitanejo, El Tajo de las Palomas i Desfiladero de los Gaitanes, ciekawostki w postaci malowniczych mostów, tuneli i wiaduktów związanych z trasą kolei El Choro (do dziś po torach w górskiej scenerii przejeżdżają pociągi), czy niewielkiej kapliczki. Wszystko opisane jest na znajdujących się po drodze tablicach w języku hiszpańskim i angielskim. Po przejściu trasy, możecie zatrzymać się w restauracji El Kiosko.

Jedliśmy tam zupę czosnkową i papryczki faszerowane mięsem. Jedzenie ok, ale lepszą zupę jedliśmy w Setenil de las Bodegas. Plus za atmosferę. Ogień w kominku i miła obsługa zrobiły klimat:). W każdym razie po takiej wędrówce na piwku, czy lampce wina zawsze warto zasiąść. Dodatkowa zachętą, niech będzie fakt, że trasa kandyduje do wpisu jako światowe dziedzictwo UNESCO. Trzymam kciuki!

P.s przy odrobinie szczęścia, kiedy promienie słoneczne przebijają się przez spadającą w dół wodę, tworzy się piękna tęcza:).

Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądało przejście „Zabójczej Trasy” w 2015 roku, koniecznie obejrzyjcie ten filmik.

dodaj komentarz