Piękno tego miejsca udziela się duszy. Ludzie przyjeżdżają tu szarzy, smutni, ze zmarszczonymi czołami. Jednak kontakt z tubylcami ośmiela, by wyjść ze skorupy powagi – podróżniczka Dorota Katende. Nie sposób się z tym nie zgodzić. To jedno z piękniejszych miejsc, w których byłam. Przepiękna przyroda, mili, uśmiechnięci ludzie, którzy mimo tego, iż nie jest im łatwo, potrafią czerpać radość z tego, co mają. Życie na wyspie oprócz widocznych dla turystów blasków, ma też ukryte cienie. O jednych i drugich poczytacie poniżej.
Kobiety na Zanzibarze
Bieda widoczna jest tu na każdym kroku. Codzienność toczy się wokół opieki nad dziećmi, połowu ryb, uprawy alg morskich, ale przede wszystkim wokół turystyki. Kobiety w większości ciężko pracują. Mają też „swoje życie”, a mężczyźni „swoje”. Oznacza to podział obowiązków i tak każe islam. Jedni i drudzy sprzedają w lokalnych sklepikach. Kobiety zajmują się robieniem biżuterii, dziećmi i domowym ogniskiem. W większości cały zarobek oddają natychmiast mężowi, lub sutenerowi, który „zarządza ich pieniędzmi”. Z tego, co „zarobią” – dostają zaledwie marne grosze. Ogromnym problemem są przedwczesne ciąże i gwałty. W Tanzanii podczas porodu umiera 13 tys. kobiet rocznie. Większość z nich w wioskach, gdzie do szpitala trzeba iść kilka godzin. To efekt biedy i tradycji, według której dziewczyna warta jest 20 sztuk bydła, a jej społeczny prestiż wyznacza liczba urodzonych dzieci. Jeszcze do niedawna za mąż wydawane były 12 letnie dziewczynki. Teraz sytuacja się zmienia. Rodziny jednak nadal chętnie „pozbywają się córek”, bo zawsze to dodatkowa „gęba do wykarmienia”. Średnia pensja na Zanzibarze wynosi 30-40 dolarów na miesiąc. Często dziewczynki nie chodzą do szkoły, bo ojciec, czy matka zabraniają, gdyż uznają to za niepotrzebne zajęcie, marnowanie czasu, a już na pewno za stratę pieniędzy, których i tak nie ma. Ciągle handluje się ludźmi. Dziewczyny z wiosek, łudzone obietnicą edukacji, sprzedawane są do bogatych domów jako służące, co też często kończy się ciążą, bo zakres wymaganych usług jest szeroki. Z edukacją seksualną też jest kłopot. Praktycznie zależy od tego czy nauczyciel zechce porozmawiać o tym z uczniami, a najczęściej nie chce, bo się wstydzi. Nie ma takiej tradycji żeby rozmawiać z dziećmi o seksie – tłumaczą Tanzańczycy. W szkołach mówi się więc trochę o zagrożeniu AIDS, bo to konieczne, ale nastolatka, która o związku seksu z ciążą dowiaduje się dopiero w szpitalu położniczym nie jest wyjątkiem.
Masajowie
Zamieszkują północną Tanzanię. Dzięki swoim charakterystycznym zwyczajom są jedną z najlepiej znanych afrykańskich grup etnicznych. Na plaży, przy hotelach można spotkać w większości bardziej, lub mniej udane imitacje Masaja, choć zdarzają się wyjątki.
Ci prawdziwi Masajowie porozumiewają się w języku Maa, który pochodzi z rodziny nilo-saharyjskich. Uczą się także języków urzędowych Kenii i Tanzanii: suahili i angielskiego. Masajowie są smukli, wysocy, ubrani w fantastyczne, tradycyjne stroje. Tak to przynajmniej wygląda na zdjęciach w przewodnikach i podczas występów dla turystów. Chodzą wzdłuż plaży oferując zdjęcie. Na targu w Kisongo-Ngorobobu Masajowie piękni nie są. Są pijani, brudni, mają przekrwione oczy, zataczają się między straganami albo śpią w rowach pokonani przez lokalny bimber. Powszechny jest tutaj HIV gdzie staje się tak popularny, jak grypa w Polsce. W Tanzanii wirusa HIV ma 5,7 proc. populacji. Większość to kobiety – prawie 9 proc. ciężarnych. Kultura masajska – to z europejskiego punktu widzenia – kultura seksualnej wolności. Co prawda, nakłada się różnego rodzaju tabu na to, kto, z kim, i w jakich okresach życia może, jednak w porównaniu z kulturą judeochrześcijańską, wolno im prawie wszystko. Wszystko wolno Masajom z grupy murran. Murran jest wojownikiem, ma prawo wyboru swoich kochanek (homoseksualizm nie istnieje w świadomości masajskiej, o ile w ogóle w świadomości mieszkańców Czarnej Afryki), ma wolność wyboru miejsca, w jakim się znajduje, może pojechać nawet na koniec świata. Co ciekawe, tylko murran ma prawo nosić długie włosy.
Czym zajmują się mężczyźni
W kulturze Swahili czas zaczyna liczyć się o wschodzie słońca, a nie o północy. Dzień zaczyna się o naszej siódmej rano – dla nich to godzina pierwsza rano. A kończy o dziewiętnastej – na Zanzibarze to godzina pierwsza wieczorem. Oczywiście miejscowi operują też „zachodnim” czasem, ale umawiając się na spotkania warto przynajmniej zaznaczyć czy chcemy się spotkać rano, czy wieczorem. Do tego dochodzi też to typowe, wyspiarskie tempo – w języku Swahili pole pole – znaczy powoli. Rytm dnia regulują tutaj przypływy i odpływy. Podczas odpływu możemy obserwować pracę przy zbiorze alg, obrabianiu złowionych wcześniej ryb. Bardzo ciężką, szczególnie zważywszy na panujące tutaj upały. Maksyma „pole pole” widoczna jest na każdym kroku. Częstym widokiem są spacerujący Masajowie, którzy „szukają turystek” – dosłownie, seksturystyka kwitnie. Można spotkać na plaży starsze panie prowadzające się z młodymi Masajami, czy też udającymi ich mężczyznami. Nierzadko są to ich utrzymankowie, którzy w zamian za pieniądze świadczą rozmaite usługi. Mężczyźni na Zanzibarze zajmują się głównie turystyką (nie tylko seksturystyką:)). Można spotkać tu lokalnych przewodników, sprzedawców, właścicieli sklepików z pamiątkami. Codziennie wyruszają na połów. Ci, którzy znają język – pracują w hotelach. Osobiście spotkaliśmy człowieka, dla którego największym marzeniem była nauka języka polskiego. Tak – ponieważ na wyspę w dużej mierze przyjeżdżają Polacy. Wielu z nich prowadzi tutaj biznesy i osiedla się na stałe.
Dzieci na Zanzibarze
Dzieci na Zanzibarze jest dużo i są wszędzie. Uśmiechnięte i po prostu śliczne. Niestety rzadko chodzą do szkoły, są brudne i zaniedbane. W wioskach, wokół hoteli można spotkać całe grupy dzieciaków, które oblegają turystów prosząc „one dollar”. Trudno się dziwić z jednej strony, bo bieda uderza mocno w oczy, z drugiej jednak dając pieniądze uczymy niejako „zawodu”. O pieniądze proszą tutaj jednak rzadziej niż w innych afrykańskich krajach. Często za to proszą o długopis, czy zeszyt (jeśli już chodzą do szkoły, jest to zaszczyt i duma z faktu nabycia umiejętności czytania, pisania, liczenia). Mali Tanzańczycy uczą się życia i funkcjonowania w społeczeństwie poza szkołą, spędzając swój wolny czas w towarzystwie innych dzieci. Mamy już przy okazji odpowiedź na pytanie – co zabrać ze sobą do Tanzanii. Zabierzcie długopisy, zeszyty, kredki. Możecie w ten sposób wspomóc również szkoły. Podczas pobytu można np. wybrać się do niewielkiej wioski Jambiani, gdzie dzieciaków jest mnóstwo, a potem popłynąć na snorkelling. Brakuje wszystkiego. Zabawek, zeszytów, długopisów, butów, ale też opieki medycznej – zwłaszcza dentystycznej, dlatego też chcący wywołać uśmiech na ich twarzy nie przesadzajmy ze słodyczami. Jeśli guma do żucia, to w rozsądnej ilości i bez cukru:). Dzieciaki uwielbiają pozować do zdjęć i oglądać się na wyświetlaczu telefonu – jak w większości w Afryce. Cieszą się ze wszystkiego, co dostaną. Opuszczając kontynent możecie zostawić ubrania, których nie będziecie potrzebować, kosmetyki i inne rzeczy. Jeśli chcielibyście pomóc dzieciom z Afryki pamiętajcie o takich organizacjach jak UNICEF,czy Dzieci Afryki. Jeśli chcecie wspomóc szkołę możecie zerknąć tutaj.
Szkoła na Zanzibarze
Do wyborów prezydenckich w 2015 roku szkoła była obowiązkowa, jednak nikt nie kontrolował jakości jak i efektów nauczania. Po zmianie prezydenta okazało się, że może być inaczej, a nauka stała się przede wszystkim bezpłatna. W szkole podstawowej i gimnazjum na Zanzibarze dzieci noszą obowiązkowo mundurki, które zakupić muszą sami rodzice. Dowolność stroju mają dopiero na studiach. Nauka na uniwersytecie trwa zazwyczaj 4 lata. Otóż szkoła podstawowa, gimnazjum jak i liceum obowiązkowo kończą się egzaminami. Jeśli dziecko nie zdaje egzaminu idzie na rok do tzw. ,,więzienia”. Prezydent pozakładał plantacje, na których dzieci przez rok pracują, a po nim mają obowiązek ponownego przystąpienia do egzaminów. Jeśli uczeń ponownie ich nie zda wraca na plantację. Kiedyś wyniki testów były ogłaszane w szkole, lub internecie. Obecnie rodzic z dzieckiem odbierają je w sądzie. W przypadku, gdy wynik jest negatywny dziecko zostaje natychmiast zatrzymane na plantacji. Prezydent ogłosił, że odkąd szkoła jest za darmo, a jedynym obowiązkiem dziecka jest nauka to nie ma powodów, aby nie zdawać egzaminów. Państwo funduje studentom różne stypendia socjalne i naukowe. Jednak jeśli zamożni rodzice zdecydowali, że ich dziecko uczęszczało do prywatnej szkoły podstawowej, lub gimnazjum to nie ma możliwości, aby na studiach otrzymywało jakąkolwiek pomoc ze strony Rządu. W ten sposób prezydent chce zachęcać do korzystania z systemu edukacji publicznej i pozyskiwać nauczycieli, którym dotąd opłacało się pracować w szkołach prywatnych. A jak to wygląda od początku?
Obowiązek szkolny rozpoczyna się w wieku siedmiu lat, a szkoła podstawowa ma siedem klas. W publicznych szkołach podstawowych językiem wykładowym jest język swahili, a obowiązkowym językiem obcym, nauczanym codziennie – język angielski. Po zakończeniu szkoły podstawowej wszystkie dzieci przystępują do egzaminu państwowego, którego zaliczenie upoważnia do nauki w publicznej szkole średniej. Na wyniki tego egzaminu czeka się bardzo długo, od września aż do końca grudnia. W tym czasie dzieci zwykle pomagają rodzicom w pracach domowych, ale zdarza się także, że na okres czterech miesięcy podejmują pracę zawodową. Młodzież, której nie uda się dostać do liceum, może próbować zdać do szkoły zawodowej, która daje solidne podstawy języka angielskiego. Jest to dobre rozwiązanie, gdyż młody człowiek mając fach „w ręku” nie będzie miał problemu z samodzielnym utrzymaniem. Jednak szkół zawodowych jest zbyt mało i spora część młodzieży przyucza się do zawodu „u majstra”. Młody człowiek zostając czeladnikiem pomaga we wszystkich drobnych pracach. Oczywiście, jak to dawniej bywało i w Polsce, rodzice którzy pragną by ich dziecko nauczyło się konkretnego rzemiosła, pokrywają koszty nauki. Czasami jednak dzieci same muszą odłożyć sobie pieniądze, np. pracując przez kilka lat jako pomoc domowa. Uczniowie, którzy zdali egzamin państwowy i dostali się do publicznej szkoły średniej, przechodzą na naukę w języku angielskim. Nauka w szkole średniej podzielona jest na dwa etapy. Pierwszy trwa cztery lata i kończy się tzw. „małą maturą”, której zaliczenie upoważnia do dalszej nauki w szkołach policealnych, lecz nie na uczelniach wyższych. Większość tanzańskiej młodzieży kończy swą edukację na tym właśnie etapie. Ciekawostkę stanowi fakt, że już trzylatki uczą się pisać, czytać, liczyć, a nawet dodawać i odejmować. Każdy stara się nauczyć jak najwięcej, tak, by zaczynając szkołę podstawową, mieć już opanowane wszystkie podstawowe umiejętności. Dla osoby przyzwyczajonej do polskiego modelu edukacji wczesnoszkolnej widok maluchów pilnie powtarzających literki może być szokujący. Tymczasem w Tanzanii nikogo to nie dziwi. Tutaj każde dziecko chce jak najszybciej poznać wszystkie literki i cyferki, bo ich znajomość jest świadectwem tego, że chodzi się do szkoły. Podobnie, jak mundurek – widoczny dowód bycia Uczniem.
Nauczyciel w Tanzanii jest jednym z zawodów cieszących się największym społecznym autorytetem. Nauczycielem był pierwszy prezydent Tanzanii – Julius Nyerere. Tanzańczycy darzą go szacunkiem i miłością nazywając go „Mwalimu Nyerere” – czyli po prostu Nauczyciel Nyerere. Jasne jest, że ci, którzy szerzą edukację, pracują dla rozwoju kraju. W Tanzanii ludzie rozumieją, że postęp można osiągnąć tylko przez edukację. Niestety, nie idzie to w parze z dobrym wynagradzaniem pracy nauczyciela, który, podobnie jak nauczyciel w Polsce, musi mieć prawdziwe powołanie. W przeciwnym razie bardzo niskie i często nieregularne zarobki szybko doprowadzą go do frustracji.. Zdarza się, że pensje wypłacane są z opóźnieniem… Te wypaczenia są powodem kiepskiej pracy wielu nauczycieli, którzy nawet jeśli wchodzili w swój zawód z powołaniem, to stracili je w zderzeniu z prozą życia jednego z piętnastu najbiedniejszych państw świata.
Więcej o edukacji w Tanzanii możecie poczytać tutaj.
Grażyna
Świetnie, duża wiedza o realiach. Gratuluję!
Zalatana
Bardzo dziękuję i pozdrawiam:)