Zalatana
Top

Gdybym zobaczyła obrazek taki, jak w tytule posta w jakiś nazwijmy to „zwykły dzień”, zapewne uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Oznaczona scena zbrodni, odcięta od ciała głowa, która zawisła na drzewie. Wszystko to, może przyprawić o leki dreszczyk, a nawet o ból głowy. Na szczęście wszystko to jest jedynie atrapą wykonaną z okazji Halloween.

"Śmierć jest łatwa, prosta, życie jest trudniejsze"

Stephenie Meyer

Halloween

Hiszpania, podobnie do wielu innych krajów zaadoptowała halloweenowy zwyczaj, co jest widoczne na ulicach, w pubach, restauracjach a nawet w wielu miejscach takich jak atrakcje turystyczne. W tym dniu wybraliśmy się na wycieczkę, żeby przekonać się, jak wygląda to właśnie tutaj. Nie zawiedliśmy się. Na ulicach Denii w restauracjach rozbrzmiewała muzyka, dookoła pełno było dekoracji, upiornych rekwizytów, czy przebranych ludzi. Czy nam to przeszkadzało? Nie. Choć zdania są podzielone i każdy ma prawo do własnego na każdy temat nam Halloween kojarzyć się będzie przede wszystkim z zabawą i taki charakter lubię w nim widzieć. Widok przebranych dzieciaków uganiających się wieczorami za  słodyczami, chodzących podobnie jak u nas od domu do domu, od restauracji do restauracji, często w towarzystwie rodziców, czy całych rodzin wywołuje zawsze uśmiech na mojej twarzy i jakieś takie uczucie sympatii. Wychodząc w górę na ruiny zamku w Denii, czułam się nieco jak na planie horroru, czy jakiegoś filmu z gatunku thriller. Co rusz napotykaliśmy na nowe niespodzianki w postaci nietoperzy zwisających z drzew, wisielca na drzewie, czy pajęczyn. Rozbawił mnie widok psa w przebraniu pająka, który zdecydowanie skojarzył mi się z filmem Wardęgi:). Zdjęcia niestety nie zamieszczę, bo pies szybko uciekał (zaznaczam, że nie byłam w przebraniu halloweenowym:) i nie wyszło.

Halloween w Hiszpanii wygląda zatem podobnie jak w Polsce, czy innych krajach, które zwyczaj zaadoptowały z kultury krajów anglosaskich. Jednym się ten fakt podoba innym nie, ale na pewno wprowadza odrobinę koloru. Warto pamiętać, że Halloween, to nie święto, tylko tradycja, która swoimi korzeniami sięga do czasów Celtów. 1 listopada Hiszpanie obchodzą Święto Zmarłych.

1 listopada

Hiszpańskie Święto Zmarłych – Dia Todos los Santos, obchodzone jest w tradycji katolickiej. Dzień 1 listopada jest wolny od pracy w całej Hiszpanii. W tych dniach Hiszpanie odwiedzają miejsca spoczynku swoich zmarłych, przynoszą im kwiaty i modlą się za nich. Ponieważ w tym roku po raz pierwszy nie mogliśmy pójść na groby naszych bliskich, odwiedziliśmy symbolicznie cmentarz w Denii. Wcześniej też niewielki cmentarz po drodze w góry na wodospad El Salt. Cmentarze tutaj różnią się nieco od tych, do jakich przywykliśmy w Polsce. W większości są to całe ściany pokryte tabliczkami, w których spoczywają najbliżsi. Fakt ten związany jest ze zwyczajem kremowania zwłok. Niektóre z tabliczek umieszczone są bardzo wysoko i aby je przetrzeć szmatką, czy umieścić przy nich kwiaty niezbędna jest drabina. Rzadko można zobaczyć ogromne grobowce, czy małe pomniki z bardzo zamierzchłych czasów. W skupieniu przemierzałam alejki i czytałam kolejne nazwiska, przyglądałam się zdjęciom. Sama zrobiłam kilka, uważając przy tym, aby nikomu nie przeszkadzać i nie zakłócać spokoju. Ten dzień jakoś zawsze wprowadza mnie w zadumę i przypomina o tym, co tak naprawdę się liczy, co tak naprawdę jest ważne. Po drodze spotkałam staruszka, który popatrzył na mnie z uśmiechem i powiedział „Przepraszam, jest Pani bardzo ładna”. Nie to było tutaj i w tym momencie najważniejsze, zresztą mój hiszpański też jest jakoby go nie było (nie przymierzając jak słynna Orszula z trenów Kochanowskiego), zatem Pan powtórzył po francusku, na co z pąsem na twarzy (niewidocznym spod maseczki), odrzekłam „merci” – mniej więcej tyle pamiętałam z nauki francuskiego  w liceum:). Twarz staruszka i jego niebieskie, zamglone oczy z pewnością zapamiętam. Od razu też przyszedł mi do głowy cytat ” Tyle po nas tu zostanie, ile damy z siebie innym”. To takie miłe, że ktoś dając Ci uśmiech, dobre słowo daje tak mało, a jednocześnie tak wiele. To, co nazwijmy to „ujęło mnie na cmentarzu” (choć nie jest to chyba najbardziej akuratne słowo), to prostota, zapach świeżych kwiatów…Nigdzie nie widziałam zniczy, takich tradycyjnych jak u nas, które zapalamy w Polsce. Jak później doczytałam związane jest to z zagrożeniem pożarami i po prostu nie wolno. Można gdzieniegdzie spotkać zapalone elektryczne lampki.

Hiszpańskie Święto Zmarłych, to nie tylko tradycja odwiedzania grobów, czy modlitwy za zmarłych w kościołach, to również szeroko rozpowszechnione różnorodne zwyczaje, które mają związek z rejonami kraju. Chyba najbardziej ciekawym jest zwyczaj pielęgnowany w Kadyksie. W tym dniu w szczególności na marketach tworzone są z warzyw satyryczne postaci, z głowami zwierząt ( świń, ryb). W większości są one związane z panującą sytuacją polityczną, a ich zadaniem jest ukazanie jej w sposób prześmiewczy. W okolicach Alicante natomiast przetrwał zwyczaj zapalania w oknach świec, aby dusze zmarłych znalazły drogę do domu. W prowincji Soria odbywają się procesje, w czasie których śpiewane są pieśni religijne. Podzieleni na żonatych, kawalerów i resztę ludności uczestnicy po odśpiewaniu Pieśni Dusz odmawiają modlitwę Ojcze Nasz. W niektórych rejonach Galicji do dziś robi się specjalne pierogi, które spożywa się na cmentarzu. Zwyczaj ten od razu skojarzył mi się z tradycjami w Meksyku. Bracia Fossores – jeśli ktoś nie słyszał nigdy niczego na ich temat może być lekko zdziwiony, widząc ludzi mieszkających na cmentarzu, krzątających się przy grobach. No chyba, że ktoś podobne zwyczaje kojarzy z Meksyku np., przy czym tutaj sprawa wygląda nieco inaczej. Bracia Fossores, to ludzie, którzy poświęcają swoje życie modlitwie za zmarłych, pielęgnują i dbają o opuszczone groby. Najbardziej zapracowani, są oczywiście w okolicach 1, 2 listopada.

1 listopada, to nie tylko tradycje i zwyczaje przekazywane tutaj z pokolenia na pokolenie (niestety coraz mniej widoczne z biegiem czasu). To również przysmaki, kojarzone głównie ze słodyczami. W niektórych rejonach na ulicach sprzedawane są pieczone na słodko kasztany (również w niektórych domach do dziś palone są symboliczne ogniska, na których wspólnie, rodzinnie pieczone są kasztany), nie brakuje też specjalne na tą okazję robionych słodyczy. W tym okresie nie może zabraknąć buñuelos de viento- pączków bez nadzienia, lub  nadziewanych cytrusowym kremem budyniowym, huesos de santo – rurek tzw. ”Kości Świętych” wykonanych z białego marcepanu i panellets- katalońskich ciasteczek marcepanowych obtoczonych w orzeszkach piniowych, czy smażonych na smalcu marcepanków, kandyzowanych owoców, pieczonych słodkich ziemniaków. Pojawiają się też ciasteczka, które osobiście bardzo lubię i których próbowałam już na Wyspach Kanaryjskich przy okazji Świąt Bożego Narodzenia o smaku różowego wina, kakao, wanilii.

Epilog

Kończąc ten jak na mnie dość sentymentalny wpis i korzystając z atmosfery, chcę się podzielić z Wami pewną konkluzją. Rozpoczynając przygodę z „blogowaniem”, miałam na myśli coś w rodzaju pamiętnika, do którego sięgniemy wspólnie z mężem kiedyś na starość, żeby powspominać (nadal tak do tego podchodzę). Cieszę się, że do mnie piszecie, że mogę Was lepiej poznać i z Wami porozmawiać. Dziękuję i dużo miłości, zdrowia i uśmiechu na co dzień:).

dodaj komentarz