Tym razem opowiem trochę o miejscach, które warto zobaczyć będąc na Fuerteventurze. O tym, że wyspa może zaskakiwać przekonałam się już kilka razy i choć nie jestem zwolenniczką wulkanicznych, surowych krajobrazów w takim stopniu, jak strzelistych palm i bujnej roślinności, to jednak urokliwe miasteczka, malownicze kafejki i niezwykłe, nazwijmy to „okoliczności przyrody”, zdecydowanie dodały jeszcze kilka plusów do listy must see in Fuerteventura.
Betankuria
Określana jest mianem najpiękniejszej miejscowości na wyspie. O tym, jak popularne jest to miejsce, mogą świadczyć liczne autokary przyjeżdżające tutaj każdego dnia i wożące turystów żądnych historii. Miasteczko – jedno z pierwszych – znajduje się w najstarszym geologicznie rejonie wyspy na terenie Parque Rural de Betancuria. Jego nazwa pochodzi od jednego z hiszpańskich konkwistadorów Jeana de Bethencourt. Oddalona od wybrzeża Betankuria, znajdująca się w dolinie wydawała się bezpiecznie schowana, aż do czasu ataku piratów berberyjskich w 1953r. Intruzi narobili sporo zamieszania, zniszczeniu uległy kościoły i dawne budynki, które jednak w latach późniejszych pieczołowicie odbudowano.
Pierwsza stolica wyspy jest swoistą oazą spokoju. Można tutaj spędzić leniwe popołudnie, zjeść smaczny obiad. Piękne, stare budynki, urokliwe tawerny doskonale komponują się wśród wzgórz. Charakterystyczną budowlą jest pierwsza świątynia wzniesiona tutaj przez Hiszpanów – kościół św. Marii. Wstęp do kościoła jest płatny, ale opłata jest symboliczna. Spacer po Betancurii pozwala odwiedzającym odkryć koleje dawnego życia na wyspie. Sama droga do dawnej stolicy również zasługuje na uwagę. Jest kręta i niezwykle malownicza. Co rusz napotykamy też punkty widokowe, w tym słynny Mirador Guise y Ayose. Słynie nie tyle z pięknych widoków (na wyspie jest wiele innych, ładniejszych), co z dwóch posągów królów Guise i Ayose.
Groty Ajuy
Nazwa, która przy prawidłowej wymowie wywołuje uśmiech Polaków, a to za sprawą „j” czytanego, jak „ch”:). Miejsce ciekawe ze względu na czarną plażę kontrastującą z turkusową wodą, ale też ze względu na legendy i krążące opowieści. Kolorowe domki nad czarną plażą tworza również widok miły dla oka:). Ale po kolei:). Ajuy leży na zachodnim wybrzeżu wyspy, 7 km na północny zachód od miasta Pajara. Jadąc drogą FV-605 lub FV-30, FV-621 nie sposób ominąć to miejsce. Największą atrakcją jest Monumento Natural de las Cuevas de Ajuy, znajdują się tutaj jaskinie (dawne komory magmowe), przez które lawa wydobywała się na zewnątrz kształtując wyspę. Podania i legendy mówią, że niegdyś na wyspie grasowali piraci, którzy zrabowane łupy ukrywali właśnie w jaskiniach. Spacer jest naprawdę przyjemny (warto zabrać adidasy). Widok fal rozbijających się o skały napawa nieco grozą, ale też wprawia w zachwyt. Są tutaj spore i robią wrażenie.
Po spacerze warto wrócić do wioski i zatrzymać się chociażby na świeżą rybę. Restaurante Casa Pepin wg wielu odwiedzających jest najlepszą w tej okolicy.
Wydmy
Dunas de Corallejo – wycieczka do tego miejsca może przypominać wyprawę na Saharę. Wszechobecne wydmy, niewielka ilość roślinności sprawiają, że w miejscach takich jak to można poczuć się wyjątkowo. Popularny na wyspie jest mit, że piasek na wydmach został przywiany właśnie z oddalonej o ponad 100 km Sahary. W rzeczywistości jego pochodzenie jest wynikiem kruszenia się muszli morskich zwierząt. Ze względu na dużą powierzchnię wydm, trudno tutaj o tłok, a plaże są malownicze. Alzada, el Moro, el Burro, el Dormidero, los Martos, el Bajo Negro, el Medano, czy el Pozo. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Idealne warunki pogodowe przyciągają oczywiście surferów i miłośników nurkowania. Ciekawostką jest fakt, że co roku w listopadzie na Dunas de Corallejo odbywa się bieg na 21 km, który dla miłośników tej dyscypliny jest sporym wyzwaniem. W pobliżu znajduje się miasteczko Corallejo, do którego również warto zajrzeć.
Costa Calma, Corallejo i El Cotillo
Trzy miasteczka, które można odwiedzić zwiedzając wyspę. Dlaczego?
Corallejo – wyluzowane miasto, jednocześnie lokalne i turystyczne. Kolorowe ulice, tłumy, w północnej części białe wille z kolorowymi drzwiami, mozaikami na schodach, surferskie sklepy, świetne bary. Sunset Lounge – klimatyczny bar przy białej plaży, Tantaluna – włoska kuchnia w nowoczesnym wydaniu, El Aqua Tiki Bar – bar z tropikalnymi drinkami maja niepowtarzalny klimat. Spacer promenadą również jest bardzo przyjemnym doświadczeniem, pomijając „naganiaczy” zapędzających turystów do barów.
Costa Calma – niewielki kurort turystyczny na południu Fuerteventury. Uwielbiana przez amatorów sportów wodnych. W okolicy organizowane są wycieczki quadami i przejażdżki terenowe, pełno barów i restauracji.
El Cotillo – niepozorne, sprawiające wrażenie opuszczone miejsce. Lazurowa woda, biały piasek, bezpieczne laguny, w których można pływać. Do tego urocze knajpki i restauracje, w których znajdziecie moją ulubioną kawę – barraquito. Ocean Deli, pyszne sniadania, Bagus, z której można podziwiać zachód słońca, Mil Deseos, z pysznymi wypiekami, Sotavento – z pysznym wykwintnym jedzeniem, La Vaca Azul – z pięknym tarasem na dachu, widokiem na zatokę, La Ballena – taras z widokiem na zachodzące za klifami słońce. Spis najlepszych w mieście restauracji wraz z recenzjami znajdziecie tutaj.
Zawsze warto pozwiedzać na własną rękę. Jest ciekawiej, a na pewno zabawniej, zwłaszcza fiacikiem Panda i czasami boso, bo but służy np. za podpórkę dla mapy 🙂